Nieświadomość, nerwica przeniesieniowa, mechanizmy obronne, libido – to tylko niektóre z podstawowych pojęć psychoanalizy.
Dziś jednak chciałabym napisać słów kilka o Id, Ego i Superego. Dlaczego? Bo myślę, że warto zrozumieć te konstrukty i zastanowić się, jak mają się one u nas i jak wpływają na nasze życie.
Pamiętam, jak na jednych z moich zajęć psychoterapeutycznych, terapeuta zadał mi właśnie pytanie o moje Id, Ego i Superego. Narysował na kartce te trzy pojęcia, poprosił, bym się im przyjrzała. Jaki jest u mnie układ, co przeważa, jak czuję każde z nich. Wydając polecenie rysował trzy okręgi, w ich środki wpisywał nazwy. Robił to raczej bezwolnie, a jak skończył, oboje spojrzeliśmy na kartkę i… wybuchnęliśmy śmiechem. Było to iście Freudowskie samo w sobie, bo choć to ja miałam dokonać analizy, on w pewnych sensie zrobił to za mnie na podstawie tego, na ile mnie znał (a znał już bardzo dobrze, bo trafnie oddał to na papierze). I zrobił to raczej nieświadomie… 🙂
Wyglądało to mniej więcej tak:
A więc zdecydowany przerost super-ego. Zdecydowany brak równowagi pomiędzy elementami. Tylko, co to oznacza?
To teraz trochę teorii, postaram się ją od razu uzupełniać o interpretację, żeby nie zanudzić 😉
Przede wszystkim Id, Ego i Superego pozostają w nas w stałym kontakcie, choć kształtują się na różnych etapach rozwoju. Już sama definicja Osobowości w psychoanalizie mówi, że jest to relacja pomiędzy tymi trzema elementami, w której Id i Superego powinny być poddane pod kontrolę ego. No więc okazuję się, że superego wcale takie super nie jest (a wydawać by się mogło, że w dzisiejszych czasach tylko to, co „super” się liczy i tylko do tego należy dążyć).
Każdy z tych elementów jest ważny i pełni swoją niepowtarzalną rolę.
Ważny jest Id, bo ważne jest poznanie siebie na tyle, by wiedzieć, co lubimy. By dzięki temu nie tłumić w pełni naszych popędów i pragnień. Wiadomo, nie powinny one zawładnąć całym naszym życiem, ale nadmierne tłumienie raczej też nie wyjdzie nam na dobre. Trzeba umieć sprawiać sobie przyjemność, dawać sobie do niej prawo. Id jest również czymś na kształt zbiornicy energii, z której czerpią pozostałe instancje psychiczne. Jest przeciwieństwem ego i superego, ale musi mieć swoją siłę, by odpowiednio te przeciwności równoważyć.
Ważne jest także superego, a w większości społeczeństw chyba aż nazbyt. Jest to coś bardzo mile widzianego, ale bardziej przez innych u nas, niż przez nas samych. Powstaje w wyniku przyjętych przez nas w drodze nauki (i uznanych jako własne) zakazów, pochodzących od rodziców i wychowawców. Jest to nasz pewnego rodzaju strażnik, krytyk wewnętrzny, sędzia wobec Id i Ego. Nieraz opisuje się superego jako wewnętrzne sumienie, wrogie i potępiające wobec reszty osobowości. Nie brzmi zbyt przyjaźnie, prawda? Jak się jednak przyjrzeć, co superego „robi nam” w aspekcie życia społecznego czy realizacji funkcji ideału (do którego człowiek dąży), nie dziwi, że wygodnie jest twierdzić, że jest to instancja psychiczna najwłaściwsza i najlepsza i że należy ją rozwijać.
Co jednak z Ego? Tym, które gdzieś się mgliście rysuje pomiędzy Id-em i Superego? Czym ono właściwie jest, skoro z jednej strony popędy, dziecięce „ja chcę”, a z drugiej mnóstwo zakazów, nakazów i rodzicielskie: „nie możesz”?
Otóż, moi drodzy, Ego jest tak naprawdę nami. Nami najprawdziwszymi. Nie jest ani dzieckiem, ani rodzicem. Jest dorosłym. A tak z książek: „jest to hipotetyczny zespół funkcji psychicznych stanowiących o odrębności, indywidualności danej osoby”. Jest to więc zespół cech, które odróżniają nas od innych. To dzięki niemu mamy poczucie własnej odrębności.
Każdy z nas jest niepowtarzalną jednostką. Owszem, żyjemy w społeczeństwach, których zasady gry są określone i dobrze, że jest w nas Superego, które pozwoli nam się w tym odnaleźć. Ma ono jednak tendencję do „nerwicowości”, nadmiernej odpowiedzialności, która może wręcz przytłoczyć, więc dobrze móc wtedy wsłuchać się w Id i trochę sobie pofolgować, nauczyć się relaksować i odpoczywać.
A najważniejsze, by w tym wszystkim czuć się sobą. Nikim innym. Nie wyidealizowaną przez świat osobą, ale tym, kim naprawdę czujemy, że jesteśmy. Zdrowe Ego nie ma w sobie tyle lęku i napięcia, nie czuje się przytłoczone „rodzicielskimi” super-wymaganiami. Potrafi z drugiej strony wziąć odpowiedzialność za swoje działania, nie zachowuje się jak dziecko. Jest dorosłym, w najwspanialszym tego słowa znaczeniu. Dorosłym stanowiącym o sobie, mogącym ze swoim życiem zrobić co chce.
Czyż nie warto więc zadbać o jego właściwy rozwój i odpowiednią równowagę? Mój rysunek po latach pracy nad sobą wygląda już zdecydowanie lepiej!
A jak wygląda Wasz?
O AUTORCE
Nazywam się Małgorzata Pawlińska. Jako psycholog, Coach PCC ICF oraz licencjonowany konsultant i trener Odporności Psychicznej - pomagam kobietom będącym SP (SP – Sensitive Person) odnaleźć i rozwijać w życiu 3 SP: SPokój, SPójność, SPełnienie.