O motywacji „DO” i motywacji „OD”.
Od wielu lat przyglądam się kobietom biznesu. Rozmawiam z nimi, przyjaźnię się, pracuję, konsultuję. Wspieram. Z czułością i troską. Choć one często w pierwszej chwili takie twarde, nieprzystępne, bo „chyba tak trzeba, żeby przetrwać”. Jesteśmy podobne. W ciepły dzień, taki jak dzisiejszy, biegniemy rano do samochodu, na tramwaj, nie mając czasu poczuć miłych muśnięć wiatru na twarzy, kwitnących kwiatów naokoło. Przeglądamy się we wszystkich napotkanych lusterkach, wytrychach, ba –nawet kałużach. Czy wszystko dobrze leży, a jak włosy, a jak makijaż? Tylko jakoś nie sprawdzamy, jak tam nasze spojrzenie. Czy jasne, czy radosne, czy autentyczne…
Może trochę boimy się spojrzeć same sobie w oczy, bo czasem zwyczajnie gubimy się w swoich działaniach, uciekamy od swoich prawdziwych motywacji, potrzeb, emocji. Działamy jak z automatu. Kiedyś zaczęłyśmy, teraz trzeba kontynuować, więc lepiej uciec wzrokiem. No właśnie… UCIEC. Jeśli założyłyśmy naszą firmę po to, by przed czymś się uchronić, by od czegoś się odciąć, wówczas tak właśnie może to wyglądać. Będziemy się bały zatrzymać, zastanowić, bo to „coś” może nas dopaść. Bezrefleksyjnie uciekamy więc dalej, nawet, jeśli czujemy w środku, że chciałybyśmy odpocząć, coś przemyśleć, pozmieniać. Gdy, na przykład, zakładamy firmę, bo potrzebujemy pracy, a nie potrafimy znaleźć etatu, jest to forma uciekania przed czymś. Przed bezrobociem, siedzeniem w domu, różnymi krzywdzącymi opiniami i ocenami. Jest to czasem ucieczka przed brakiem akceptacji nas jako „bezrobotnych”. Zastanów się więc, czy założyłaś firmę, by przed czymś się uchronić, przed czymś uciec?
A może założyłaś ją, by DO CZEGOŚ dążyć? Do jakiejś wizji nowego życia. Wizji tego, kim się staniesz dzięki własnej firmie. Wizji tego, co wówczas stanie się możliwe? Motywacja „DO” jest znacznie zdrowsza, trwalsza, skuteczniejsza. Gdy uciekamy od czegoś, działamy często na oślep, w pośpiechu, z przyspieszonym tętnem i zawężoną uwagą. Jest to trochę reakcja „walcz lub uciekaj”. Gdy zaś mamy przed sobą cel, do którego dążymy, wówczas jest on naszą latarnią, a my na bieżąco przeglądamy mapy i wybieramy najlepszą trasę, by do niego dotrzeć.
Co jest Twoją latarnią?
Ostatnio jedna z czytelniczek mojego newslettera (The Third Space – intymne rozmowy o życiu i biznesie) napisała:
(…)każdy ma inną wizję biznesu i inny target przedsiębiorczości. Dla mnie to spokojne życie, wypełnione zabawą i odpoczynkiem; połączone z pracą w obszarze, który daje mi radość i nowe wyzwanie czasami…, aby się nie nudzić 😉 najlepiej w jednoosobowej firmie, którą sama kieruję. Więcej mi nie trzeba do szczęścia! a i nawet bym chyba nie chciała 😉
Monika Myszka-Wieczerzak z www.domdobremiejsce.pl wypowiedziała się zaś następująco:
„Małgosiu, Twoje piątkowe wieczorne listy bardzo mi przypadły go gustu. Cieszę się, że na początku swojej biznesowej drogi trafiłam na coś tak wartościowego, bo wiem, że dzięki temu mniejsze ryzyko, że się pogubię. Nie chcę wpaść w pułapkę pracoholizmu. Chcę pamiętać, po to ten cały piwot w moim życiu w stronę własnej firmy – żeby żyć bardziej po swojemu, radośniej, spokojniej. Czuję się z Tobą w tej Trzeciej Przestrzeni bezpieczniej. Twoje listy uspokajają mnie po całotygodniowej bieganinie. Pozwalają mi złapać dystans. Są jak kojący balsam dla duszy. Pamięć o nich pomaga mi na co dzień zatrzymać się choć na chwilę. Dziękuję!”
Coraz więcej przewija się w mojej pracy i rozmowach czynników, które zaczynają tworzyć swoisty kolaż przyczyn, dla których kobiety zakładają własne biznesy. Ich „latarnie” są różne, choć czasem tak bardzo podobne. Czasem silnie przeważa jedna z nich, czasem łączą się wszystkie w większą całość. Postarałam się je wszystkie zebrać i poniżej znajduje się lista…
6 POWODÓW, DLA KTÓRYCH KOBIETY ZAKŁADAJĄ WŁASNY BIZNES
- Kobiety mają głęboko zakorzenioną potrzebę udowodnienia sobie (i światu), że… „potrafię, jestem silna, nie jestem gorsza; jestem wystarczająca”. Już Brene Brown w swoich badaniach, na które powołuje się w swojej genialnej książce „Daring Greatly” pisze, że kobieta, która chce wypełniać role narzucane i oczekiwane przez świat, powinna być „słodka, szczupła, pozostawać cicha, być perfekcyjną mamą i żoną i nie okazywać swojej siły”. Wiele z nas zaczyna sobie jednak z tej siły zdawać sprawę. Nie chcemy już być cicho. W rozmowach jak bumerang zaczynają wracać stwierdzenia jak: „ nigdy nie chciałam być przeciętna, szara, nijaka… przemykać i brać to, co mi los da. Ja mam dużo pomysłów i pragnę pomagać innym i dawać im wiarę. To, co robię obecnie w pracy, zupełnie mnie nie pociąga. Ja chcę spełniać jakąś misję…” I tu przechodzimy do punktu drugiego…
- Chcemy, aby biznes pomagał nam żyć życiem wartym przeżycia. Aby miał sens. Abyśmy czuły, że warto to robić i że nasze życie będzie wtedy napęczniałe, soczyste, bogate. O tym jest cały mój blog i Newsletter, nie będę się zatem tu rozpisywała, zachęcam do pozostania czytelnikiem, bo to temat na wiele, wiele stron… (Chcesz przeczytać trochę więcej o tym, jak pięknie żyć? Zapraszam do lektury posta „Żyj wystarczająco dobrze”).
- Chcemy być same sobie szefami. Oj, tak. Zaczynamy mieć dość spełniania oczekiwań innych. Godzimy się na to w wielu sferach, więc ta zawodowa jawi się jako jedna z nielicznych, w których możemy same decydować o sobie. Na szczęście obserwuję, że gdy zaczynamy od biznesu, gdy przepracowujemy swoje przekonania najpierw na jego temat (bycia przedsiębiorczą, niezależną, mającą poczucie sprawstwa) – zaczyna to przekładać się na nasze życie i potem zmiany zaczynają się rozkręcać lawinowo. Nic już nie jest takie samo, latarnia jest bliżej i bliżej, a my jesteśmy coraz bardziej spełnione.
- Chcemy być niezależne finansowo i mieć coś „swojego”. Mamy naturę dawania. Współdzielenia. Coś tylko mojego? Przecież to niezdrowy egoizm, którego należy się wystrzegać! A jeśli powiem Ci, że egoizm potrafi być zdrowy, co więcej – dbając o siebie i zaspokajanie swoich potrzeb poprawiamy nasze relacje i uszczęśliwiamy innych? Być może się zdziwisz. A być może przyjmiesz to z ulgą, bo przecież też czasem tak masz, że marzysz o byciu statkiem i sterem, osobą decyzyjną, która jak chce to bierze i nie musi się prosić i nie musi przepraszać. Chcesz mieć swoje pieniądze i bez wyrzutów sumienia płacić za wszystko to, co dla Ciebie ważne.
- Potrzebujemy większej elastyczności czasowej, żeby godzić wiele ról. W głębi serca uznajemy te wszystkie role społeczne, bo naprawdę chcemy być dla innych. Dla partnerów, rodziny. Chcemy z nimi być i mieć dla nich czas. Bo ich kochamy. Chcemy też się realizować zawodowo. Ambicja to nasze drugie imię. Jednak praca na etacie bardzo to utrudnia. Stałe godziny, w liczbie znacznie przekraczającej 8 godzin, niemożność załatwienia urzędów, lekarzy, wywiadówek i wielu innych spraw poza godzinami pracy. Decydujemy się więc na własny biznes, by móc mieć „luki” w ciągu dnia, bez wyrzutów sumienia, że wychodzimy z pracy, że zawiedziemy naszego szefa (sumienność to nasze trzecie imię). Co ważne, zaobserwowałam, że nie zakładamy biznesu, żeby pracować mniej. Chodzi tylko o tą elastyczność. Tak więc pracodawcy, którzy wychodzą naprzeciw tej potrzebie o swoich pracownic, mogą uchronić się przed utratą bardzo ważnego partnera w rozwoju firmy (celowo nie używam tak popularnego ostatnio słowa: „zasobu”, bo nie cierpię korporacyjnego odczłowieczania pracowników).
- Chcemy czuć się potrzebne i otrzymywać oznaki wdzięczności. Wiele naszych życiowych ról jest bowiem przyjmowanych jako coś oczywistego i, choć uśmiech dziecka jest bezdyskusyjnie ogromną gratyfikacją, to jednak od dzieci, partnerów, rodziny, rzadko słyszmy „dziękuję”. Rzadko też same sobie dziękujemy za to, że jesteśmy w tych rolach wystarczająco dobre (bo zazwyczaj uważamy, że nie jesteśmy). W pracy zaś trochę łatwiej nam się poczuć kompetentną i zadowalającą innych. Otrzymujemy te informacje zwrotne w postaci zapłaty, bądź, dodatkowo, w postaci zadowolenia, pochwały… jaki pisze jedna z moich subskrybentek: „kocham swoją pracę i gdy widzę zadowolenie i uśmiech klientów sprawia mi to podwójną satysfakcję”.
„Praca bez przyjemności musi być piekłem” powiedział Ingvar Kamprad . Ja jednak pójdę dalej i powiem, że dla kobiety praca bez SENSU jest piekłem. Bo dla nas praca to wyzwanie, to zawsze poświęcenie. Poświęcenie czasu, który już nigdy nie będzie dany naszym dzieciom, partnerowi, rodzinie… A już nade wszystko nigdy nie odzyskamy tego czasu dla siebie, dla własnego rozwoju, życia i samorealizacji. Dlatego warto zadbać o to, by nasz biznes mógł w jak największym stopniu nam to dawać. By miało dla nas sens to codzienne skakanie przez kałuże, byśmy w odbiciach widziały uśmiechniętą twarz. Bo uśmiech i szczęście zawsze czyni twarz piękniejszą…
Podzielcie się proszę Waszymi refleksjami na temat czynników, jakie przyczyniły się do założenia Waszego biznesu (bądź czujecie, że nimi się kierujecie myśląc o własnej firmie). Jak to na Was wpływa? Jak zadbacie o to, by mieć zdrową motywację i by Wasz biznes miał dla Was głęboki sens?
PS. Spodobał Ci się ten artykuł? Już w kolejnym dowiesz się, co najczęściej blokuje kobiety w rozwijaniu własnej firmy – z poradami, jak sobie z tym radzić.
Skontaktuj się ze mną! Możesz u mnie wykonać profesjonalny, przebadany naukowo i uznany międzynarodowo KWESTIONARIUSZ ODPORNOŚCI PSYCHICZNEJ MTQ48 wraz z raportem rozwojowym i konsultacją.
O AUTORCE
Nazywam się Małgorzata Pawlińska. Jako psycholog, Coach PCC ICF oraz licencjonowany konsultant i trener Odporności Psychicznej - pomagam kobietom będącym SP (SP – Sensitive Person) odnaleźć i rozwijać w życiu 3 SP: SPokój, SPójność, SPełnienie.
wśród znanych mi kobiet dominuje powód 5 – elastyczność. U mnie też ten powód był dominujący i za to uwielbiam bycie freelancerem:)
Tak, wizja życia i pracy w dogodnych dla nas godzinach daje mocną motywację do wychodzenia ze swojej strefy komfortu i decyzję na własny biznes ☺