„Żyj wystarczająco dobrze” to książka – zbiór wypowiedzi znakomitych umysłów ze świata psychologii na temat naszego życia, jego rozmaitych sfer i tego, jak sobie w tych sferach radzimy. Dziś postanowiłam napisać parę słów na temat ostatniego rozdziału, autorstwa dr. hab. Bartłomieja Dobroczyńskiego, pt. „Zachwyt nad fałdą spodni”.
Żyjemy w wolnym świecie, możemy sami odpowiadać za swój los, a jednak tak wielu ludzi mówi, że wciąż szuka szczęścia, sensu…
Behawiorysta Burrhus F. Skinner twierdzi, że ludzie żyją w dwóch typach środowisk: pierwsze produkuje godność, drugie – wolność. W pierwszym środowisku walczysz o przetrwanie, życie automatycznie ma sens, ale nie masz wolności, bo wiele rzeczy musisz. To jesteś ty w czasie okupacji. Masz dużo godności, nie masz wolności. W drugim środowisku walczyć nie musisz, możesz robić, co chcesz. Ale jesteś sam, nikogo nie interesujesz, dyscypliny i sensu życia nikt ci nie narzuca, musisz je znaleźć w sobie. To trudne.
Nasza rzeczywistość blednie z każdym dniem, przestajemy widzieć rzeczy takimi, jakimi są, działamy stereotypowo, używamy heurystyk myślowych w tematach dla nas utartych. Zwłaszcza w pracy mamy do czynienia z rutyną, powtarzalnością, łatwo więc wpaść w pułapkę bezmyślnego „robotyzmu”. Tracimy twórcze możliwości, szukamy tylko rozwiązań „sensownych”, nie chcąc poświęcać czasu na te „kreatywne”, bo wydają się na pierwszy rzut oka mało przydatne. O ile w pracy być może godzimy się na taki stan rzeczy i nie przeszkadza nam to, to po pracy możemy popaść w swoisty marazm, dalej widząc rzeczywistość w taki sposób. Dlaczego więc nie próbować chwili wyjścia z pracy uznawać za „pobudkę” dla naszego życia i zamykając drzwi biura nie otwierać oczu na świat? Tak, by widzieć go oczami dziecka?
„Kiedy dałem synowi na gwiazdkę czerwone kalosze w misie, patrzył na nie zachwyconym wzrokiem. Urzeczony. (…) Poczułem mocno, że już nigdy nie osiągnę takiej intensywności widzenia. Bo z wiekiem świat nam blaknie.
Jednak, żeby widzieć świat, trzeba na niego patrzeć. Oczywiste? Jednak jak często patrzymy na coś nie widząc, bo akurat myślimy o naszym „wczoraj”, albo naszym „jutro”?
Mistycy uczą, że aby unikać nieustannej huśtawki nastrojów, wystarczy jedna rzecz: być tu i teraz. Sekret leży w naszej uwadze i koncentracji.(…) Jakość twojego życia bardzo by się podniosła, gdybyś umiał podążać uwagą – chwila po chwili, w pełni skoncentrowany – za tym, co się dzieje. Dzięki uważności nic nie blaknie. Siła wydarzeń jest większa, rzeczy – bliższe, pełne sensu i kolorów. Patrzysz na znane przedmioty tak, jakbyś widział je pierwszy raz.
W artykule przywołana zostaje wypowiedź aktorki Ireny Kwiatkowskiej:
Człowiekowi zajętemu rozpamiętywaniem teraźniejszość przechodzi koło nosa
na którą prof. Dobroczyński odpowiada:
Kwiatkowska mówi jak mnich zen. Dodam: niektórzy popełniają błąd życia w przyszłości. Snują nieustanne marzenia: „Kiedyś zacznę nowe życie”. Wtedy teraźniejszość też przechodzi koło nosa.
Jak więc zacząć owo „nowe życie?” Życie szczęśliwe?
Nowe życie nie zaczyna się od zmiany otoczenia, tylko od zmiany perspektywy. Musisz nauczyć się uważnie obcować przede wszystkim z tym, co znasz. Bo za twoje znudzenie nie odpowiada rzeczywistość, tylko to, że nigdy się jej uważnie nie przyjrzałeś. Wrota twojej percepcji są przymknięte. Masz zaparowane okulary, pomazane błotem. I mówisz: „Wszystko, co widzę, jest takie samo”. A może po prostu wyczyść sobie okulary.
Szukając szczęścia…
Przyjmujemy zwykle dwie strategie szukania sensu – czyli szczęścia – w życiu. Pierwsza: ustawiasz standardy jak najwyżej i próbujesz im sprostać.
Ale wtedy szczęśliwy w życiu jesteś tylko raz – jak ten cel osiągniesz. A jak go nie osiągniesz… Nic nie będzie tak dobre, jak zamierzony cel, nikogo nie pokochasz jak wymarzonego „Ideału”, bo to po prostu nie będzie to…
Strategia druga jest taka: zrobić ze sobą coś takiego, żeby umieć być szczęśliwym z powodu wypicia filiżanki zielonej herbaty. Jeśli to umiesz, to możesz być szczęśliwy codziennie. I to dwa razy dziennie.
Gdy skupiamy się tylko na celu, często nie odnajdujemy przyjemności w dążeniu do niego. Staje się to naszym obowiązkiem, bez którego zrealizowania nie osiągniemy szczęścia. A gdyby tak poszukać przyjemności w samej czynności zdobywania celu?
Gdybym umiał się dobrze bawić? Nie rezygnował z ważnego celu, pisał książki, wykładał na uczelni, ale nie przywiązywał do efektu zbyt wielkiej wagi, tylko cieszył się, że to robię? (…)
Podróż się liczy, a nie jej cel. Bo to w podróży mija nam czas. Cel jest na końcu i trwa chwilkę.
Na koniec mój ulubiony fragment:
Dobre życie kojarzy mi się z tańcem. Rzeczywistość nieustannie się zmienia, trzeba podążać za jej ruchami.Niektórzy interpretują życie jako walkę, ale nie mają wielkich szans. Z czasem na pewno nie wygrają. Zamiast walki możesz wybrać współpracującą aktywność.(…)
Musisz być w ruchu, miękki, elastyczny, słuchać muzyki i śledzić ruchy partnera.
Tak więc pozwól życiu zaprosić Cię do tańca, raz prowadź Ty, innym razem pozwól się prowadzić. Niech to będzie piękny, pełen harmonii i szczęśliwy taniec!
O AUTORCE
Nazywam się Małgorzata Pawlińska. Jako psycholog, Coach PCC ICF oraz licencjonowany konsultant i trener Odporności Psychicznej - pomagam kobietom będącym SP (SP – Sensitive Person) odnaleźć i rozwijać w życiu 3 SP: SPokój, SPójność, SPełnienie.
Dobre i mądre. Na własny użytek nazywałam to zawsze radością z małych rzeczy.
Dzięki!
Proszę bardzo 🙂
Cudowny tekst! Dziękuję, zamierzam do niego wracać raz na jakiś czas 🙂 A najpiękniejsze jest to, że aktualnie jak nigdy wcześniej istnieję Tu i Teraz.
Cieszę się Kasiu. Że tekst się spodobał, ale i że żyjesz w teraźniejszości 😉 Ściskam 🙂