Ostatnio chyba miałam za dużo czasu na siedzenie w internecie 😉 Po powrocie z Mazur, wypoczęta, z wywietrzonym umysłem, pełna nastawienia na „tu i teraz”, z poukładanym „wczoraj” i „jutro”. Prawdziwa ja, autentyczna, chcąca dzielić się sobą z innymi. Zabrałam się ostro do pracy.
Pracy, która miała polegać na rozplanowaniu kilku nowych projektów związanych z działalnością psychologiczno – coachingową, z utworzeniem strony internetowej, zaistnieniem w Social Media, itd itp.
No i zaczęło się…
Mnóstwo blogów w tematyce rozwijania firmy on-line, dziesiątki stron promujących działalność podobną do tej, jaką sama chcę rozwijać, mnóstwo porad, „złotych zasad sukcesu”, tytuły zazwyczaj zawierające jakąś magiczną liczbę, która przyciąga jak magnes i zapewnia, że dzięki takiej ilości konkretnych kroków czytelnik osiągnie wszystko, czego pragnie. Najpierw uczucie podekscytowania, że tak super i zwięźle wszystko przedstawione, nic tylko stosować. Potem dziwne uczucie „Déjà vu”, sprawdzanie, że chyba już byłam na tej stronie. Ale nie, to inna. I jeszcze inna, a wszystkie o tym samym, w ten sam sposób, ba, czasem nawet z tymi samymi błędami…
Nagle więc ilość prawdziwych, oryginalnych porad zmalała.
Można z nich zrobić krótką listę, jakąś taką biedną, wymiętą, wyżętą od wielokrotnego używania. I to nie używania w celu zastosowania w życiu, ale w celu stosowania funkcji „kopiuj” – „wklej”.
Wygrywają Ci, u których jako pierwszych coś przeczytamy, bo wtedy wydaje się to świeże, nowe, wartościowe, po prostu „Wow”. Trafiamy tam a nie gdzie indziej, bo przypadek, dobre pozycjonowanie, najwięcej polubień na Facebooku. Czy to jednak równa się – najlepsza jakość? Oryginalność? No niekoniecznie.
Zastanawiam się, w jakim kierunku to zmierza. Czy nowi przedsiębiorcy, blogerzy, dostawcy usług on-line nie przegrają na tym, że bezmyślnie stosują się do zasad promowanych w taki sposób i jednocześnie, w myśl kilku z nich, sami zaczynają „kopiować i podawać dalej”? Przecież za chwilę w internecie będziemy rozmawiać ze sobą jak papugi, mówiąc do siebie tymi samymi hasłami, a kompletnie nie pokazując swojego prawdziwego ja. Czuję ogromny zgrzyt pomiędzy tak szeroko ostatnio propagowaną „autentycznością” i znajdowaniem swojej własnej, niepowtarzalnej niszy, a masą porad: rób tak, tak i tak (gdzie sukces zapewnia wyłącznie odtwórstwo).
Coś mi tu nie pasuje. Tak jak mówię: zobaczyłam i poczułam jakiś drapiący mentalnie paradoks przez nadmierne śledzenie internetu w ostatnim czasie. Stworzyło to pewien dziwny, wielki, duszący kokon naokoło mnie i poczułam silną potrzebę, aby się przez niego przebić.
Poczułam bowiem, jak ogranicza, wręcz przydusza się moją kreatywność.
Jak, mimo zapewnień: „stać Cię na sukces! Jesteś najlepszy! Uwierz w siebie!” tak naprawdę wzbudza się we mnie przekonanie: „Ucz się od innych, naśladuj innych, rób dokładnie tak jak oni, tylko wtedy będzie Ci dane…” Tak więc ostatecznie tłumi się moje przekonanie, że powinnam wierzyć sama w siebie i w swoje pomysły, zwłaszcza, gdy odbiegają od pomysłów „najlepszych”. Ja wiem, że warto uczyć się od najlepszych. Tylko, że słowem klucz są NAJLEPSI, a nie jest to każdy, kto odniósł sukces według definicji również ugładzonej i uwspólnionej dla wszystkich.
Dodam jeszcze, że, moim zdaniem, jak uczyć się od najlepszych, to tak, aby nas to zainspirowało do własnego, indywidualnego i oryginalnego rozwoju, a niekoniecznie do takiego samego rozwoju, jak owa osoba.
Tak więc znów będzie chyba w najbliższym czasie trochę zmian na blogu. Nie będzie w nim raczej „złotych zasad w punktach” (choć w sumie zawsze intuicyjnie tego unikałam, bo wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego jak zasady które działają zawsze i wszędzie i na każdego jednakowo).
Będą wpisy pobudzające do refleksji, być może nawet dyskutujące z różnymi „cytatami dnia” z różnych znanych stron. Wierzę, że mój blog odwiedzają ludzie wrażliwi, ambitni, o wysokich aspiracjach, którzy zaglądają do swojego wnętrza, a nie na zewnątrz, dzięki czemu nie przyjmują bezkrytycznie różnych faktów, tylko analizują je poprzez pryzmat swojego własnego rozsądku i emocji.
Chcę pisać dla takich ludzi. Marzy mi się stworzenie społeczności ludzi jednocześnie wrażliwych i odważnych, którzy kreatywnie i dojrzale kreują swoje życie według najwyższych standardów. Którzy sami sobie te standardy wyznaczają, w zgodzie ze sobą, swoją naturą, swoim niepowtarzalnym ja. Jeśli jesteś jedną z takich osób, daj o sobie znać! Napisz parę słów w komentarzu, polub moją stronę na Facebooku, aby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, podziel się tym wpisem; pokaż, że jest nas – silnych ludzi odważnie kreujących swoje życie, niekoniecznie w zgodzie z narzucanymi z zewnątrz utartymi standardami – o wiele więcej!
O AUTORCE
Nazywam się Małgorzata Pawlińska. Jako psycholog, Coach PCC ICF oraz licencjonowany konsultant i trener Odporności Psychicznej - pomagam kobietom będącym SP (SP – Sensitive Person) odnaleźć i rozwijać w życiu 3 SP: SPokój, SPójność, SPełnienie.
Małgosiu, ten wpis bardzo mnie poruszył, bo odzwierciedla moje wewnętrzne dylematy.
Jestem bardzo kreatywnym typem osobowości i wiele ze swoich pomysłów małymi kroczkami realizuję, ale sama na sobie czuję nieraz to piętno różnych porad marketingowo-blogowych etc. Kiedy piszę w internecie w zgodzie z sobą, czuję satysfakcję z tego, że jestem autentyczna i dotykam czegoś głębszego, ale potem okazuje się, że ni jak ma się to do SEO na przykład, że te autentyczne treści wcale się ta dobrze nie „sprzedają”. Albo inaczej – dotykają głębiej węższą grupę osób, bo mam na to potwierdzenie w skrzynce mailowej.
Czasem – odwrotnie – popadam w manie porównywanie się z innymi i zaczynam pisać trochę w stylu „10 porad, aby…”, ale na dłuższą metę nie jest mi w tym dobrze… Ciągle mam takie wahanie, czy stosowanie się do stricte biznesowych porad (które do tego – jak zauważyłaś – bywają sprzeczne z sobą) nie tłamsi tych bardziej artystycznych, subtelnych wątków moje marki…
Dziękuję Ci, że dałaś mi do myślenia.
PS. Jeszcze mi przyszło na myśl to zdanie z wywiadu Marie Forleo z Toddem Henrym: „Sometimes we need to do things that are inefficient in the short run, so we can be effective in the long run”.
Bardzo dziękuję za ten komentarz, Moniko 🙂 Oj, jest to nie lada dylemat, ale ja głęboko wierzę, że da się pisać treści oryginalne, innowacyjne, kreatywne, które też będą polubione przez wyszukiwarki internetowe 😉 Przecież dla SEO też ważna jest regularność publikacji, komentowanie itd. A, i słowa kluczowe możemy mieć popularne, chodzi o to, by się do nich odnieść od serca, autentycznie, wyrażając swoje niepowtarzalne przemyślenia, a nie kopiując innych. I ja wiem, że Ty to potrafisz, i czytelnicy na pewno to docenią 🙂 A cytat Marie świetny!
Oj tak, mogłabym o tym gadać godzinami. Miałam podobne refleksje i dylematy przy blogowaniu i to przez bardzo długi czas. Aktualnie staram się robić wszystko w zgodzie ze sobą, na swoich zasadach i w swoim tempie bez presji otoczenia (choć zwracam jednak uwagę na takie rzeczy jak SEO).
Za to sieci czytam i obserwuję tylko to co lubię, uważam za wartościowe i to co budzi we mnie pozytywne emocje czy też motywuje do działania. Był taki moment, że na Instagramie wyzerowałam wszystkie obserwowane konta, żeby się wyciszyć i zastanowić jakie informacje chcę do siebie dopuszczać.
Zdecydowanie, detoks od czasu do czasu jest wskazany. Jakaż ja się czuję wolna i ile zyskuję na nowo czasu, gdy raz na kilka miesięcy usuwam się z listy newsletterów, usuwam toksyczne osoby ze znajomych na facebooku, robię porządki w zapisanych zakładkach w przeglądarce 🙂